wtorek, 25 lutego 2014

Ogarnij się na Wiosnę!

Hej!

Dzisiaj wpis motywujący - jego celem jest zmotywowanie Was, czytelnicy, moim zmotywowaniem! Brzmi mętnie? Już tłumaczę ;)

Dzisiejsza inauguracja sezonu rowerowego!
Pewnie wielu z Was chociaż raz pomyślało: w tym roku zacznę uprawiać sport...! Rzucę palenie...! Zadbam o kondycję...! Nie będę takim leniem...! Nie martwcie się - od myśli do czynów droga wcale NIE jest daleka!

Każdy, kto choć trochę mnie zna, wie, że odkąd studiuję, to - niestety- jestem niczym dymiący komin fabryki. Taaak... papierosy, papierosy, papierosy. Doszłam do momentu, gdy paczka wystarczała mi na dwa, a nawet jeden dzień... Przeżyłam parę podwyżek (popalam od liceum). Wiele razy ogłaszałam: ,,od jutra nie palę" (oczywiście nikt nie wierzył), łykałam Desmoxan, fiksowałam, ryczałam, ale... niestety paliłam dalej. Stało się to uciążliwie dla mnie, domowników, rodziny czy znajomych. No i oczywiście uciążliwe dla mojego studenckiego portfela.

Krok pierwszy w drodze do sukces(ik)u



Dzisiaj mija trzynasty (oby trzynastka okazała się tą szczęśliwą!) dzień, gdy moich płuc nie wypełnia już nikotyna. Jasne, to DOPIERO trzynasty dzień, ale dla mnie AŻ. Dotąd wytrzymywałam średnio 6 dni. Decyzję podjęłam z dnia na dzień, nie stosuję żadnych wspomagaczy, typu: gumy, plastry, tabletki. Uświadomiłam sobie, że nie potrzebuję palić. Brzmi nierealnie? Ale tego - i tylko tego!!!- potrzebujecie: samoświadomości. Zrobiłam w głowie i portfelu bilans zysków i strat i tabelka strat była znacznie większa... Po pierwsze: zdrowie. Każdy palacz wie, jak to jest mieć popielniczkę w buzi; pękającą z bólu od nadmiaru fajek głowę; suchość w ustach. Po drugie: pieniądze (chyba nie trzeba tłumaczyć, jeśli już teraz papierosy oscylują wokół 14 zł). Po trzecie: kondycja (ach! te zadyszki!).

 Palenie papierosa to cały rytuał: ,,trzask" zapalniczki, przypalanie, pierwsze zaciągnięcie się, ten fajny ,,świderek" w głowie po pierwszej fajce. Wykombinowałam, że to odczucie po wypaleniu pierwszej, porannej fajki zamienię na jakąś czynność, która dostarczy mi podobnych wrażeń. I tak oto zaczęłam biegać - tak, JA, typ asportowy (jedynie rowerowy ;)! 

Krok drugi w drodze do sukces(ik)u


Zanim wyruszyłam na pierwszą biegową eskapadę zaczęłam... czytać. Wbrew pozorom bieganie to nie jest takie ,,hop siup"! Oczywiście na początku aby przebiec choć 30 s, musiałam nieźle się nasapać. Ale nie poddawałam się. Najgorsze w bieganiu nie jest bieganie, ale wyjście z domu! Jeśli wskoczę już w dres i buty, założę słuchawki, włączę stoper, to już zaczyna się fun. Kiedy biegniesz możesz przemyśleć wiele spraw, pozmagać się i ,,powalczyć" z sobą, posłuchać muzyki lub audiobooka (polecam łączenie dwóch aktywności w jedną ;) lub po prostu się wyłączyć. Poniżej wklejam 6-tygodniowy plan, który mam zamiar zrealizować. Biegam trzeci tydzień, 4 x w tygodniu, według wytycznych z tabelki. Tydzień trzeci, ale interwałowy trening opieram już na tygodniu czwartym - mój organizm sam mnie zaskoczył ;). Niestety, ale moja trasa wiedzie po betonie i prędzej czy później musiały pojawić się komplikacje. Uporczywe sztywnienie i ból w stopach, to jest problem, z którym zmagam się od tego tygodnia. Po paru minutach treningu nie czuję kostek i zaczynam ruszać się paralitka...Wiem, że powinnam zainwestować w amortyzowane buty, co zamierzam uczynić. Jeżeli to nie pomoże, to chyba konieczna będzie wizyta u lekarza. Dodatkowo 2 razy w tygodniu kończę trening na sprzętach treningowych w parku.

Czym byłoby życie bez roweru?!


Rower to chyba mój największy sportowy konik. Jeżdżę namiętnie: wiosną, latem, jesienią. Po ulicach, asfaltach, wertepach, okolicznych wioskach, wokół jeziora, na stację PKP. Prosto, krzywo, pod górkę i z górki. Uwielbiam czuć ten wiatr we włosach i delektować się dźwiękami z empetrójki podczas jazdy. Dodatkowo, pstrykam często zdjęcia, bo wolniejsza jazda odkrywa nam pełne szczegółów krajobrazy lub zjawiska. Niestety, mój sprzęt to typowy rower amatorski, dodatkowo miejski. Plan mam zatem taki: zajechać go, a potem rzucić się na jakiś wyższy modelowy level ;).

Dzisiaj odpaliłam mój rower i pojechałam...


...nad jezioro. A na tafli jeszcze lód!
 I wiecie co? Wcale do fajek mnie nie ciągnie... Za to nie mogę doczekać się jutrzejszego biegania :)
I pamiętajcie... to WY sami powinniście uwierzyć w swoje możliwości - nie dajcie się zniechęcić przez głosy niedowiarków!

To co wybieracie? Bieganie, rower, a może inne sporty?

Na zachętę odpowiednia muzyczka, przy której świetnie się i biega i jeździ (przetestowane na własnych bębenkach ;). Życzę owocnych odkryć sportowych i frajdy z treningów ;)!.

- soundtrack do genialnego filmu ,,Pi" Aronofskyego (uwielbiam jego filmy!)

- Turbodoładowanie ;>

* * *
Teraz czytam: Salvador Dali Myśli i anegdoty, wiersze Jacka Podsiadło, Gustav Meyerink Golem.