sobota, 11 stycznia 2014

Od-nowa. || Między nami Żydami.


Nastał nam nowy rok, alleluja. Wraz z nim mała istotka w moim umyśle poczęła krzyczeć, abym wreszcie ruszyła tyłek i zaczęła pisać. Cokolwiek.

No i powrotu odcinek drugi. Pisanie to dobry sposób, aby uporządkować sobie wszystko w głowie, poćwiczyć warsztat, ale też się zresetować.

Zaglądam smętnie czasem na poczytelnię, dzieło mych rąk i dyscypliny. Chęci do powrotu może i są, ale już chyba nie mam serca. Staram się wyciskać z doby jak najwięcej na czytanie i jestem zachłanna, toteż ograniczam się do krótkich komentarzy na lubimyczytać.

Chodzi mi parę pomysłów na tego bloga po głowie, ale chętnie poznam też Wasze propozycje, o czym chcielibyście, abym napisała.Postaram się uwieczniać tu większe zdarzenia, imprezy, oczywiście nie zabraknie tyglu kulturalnego (który chcę wzbogacić o filmy, muzykę i malarstwo), a może i na jakiś kącik kulinarny starczy miejsca ;). Kto tum wie, dużo zależy ode mnie i od wolnego (a co to jest?!) czasu.

Swoją drogą, czy ktoś z Was miałby pomysł na headline mojego bloga? Bo 'filolożka na wakacjach' straciło swój wydźwięk wraz z ostatnimi dniami lata.
_________________________________________________________________________________

Dziś chciałam Was zaprosić do zanurzenia się w peryferyjne klimaty.

Mała zagwozdka: z jakiego filmu pochodzi ten kadr?

Żydzi są ludem, który od dawna mnie ciekawi, zwłaszcza od strony prozy autorów żydowskiego pochodzenia. Anegdotycznie powiem, że zostałam swego czasu ,,posądzona" o solidaryzowanie się z Żydami (jakoby na ten fakt miał wpłynąć mój kapelusz, który dodał-li mi semickich rysów twarzy, hi hi).

W końcówce starego roku wplątałam się totalnie zwojami mózgowymi w prozę Bruno Schulza, jego Sklepy cynamonowe, Sanatorium pod klepsydrą i inne fragmenty.

Uwodzicielski Bruno.
Z Brunem zapoznałam się już 4 lata temu, w ostatnim roku liceum. Zabawne, że w początkach działalności poczytelni oceniłam książkę na zaledwie 6 (!), ale fakt faktem - pogmatwał wówczas moje pojmowanie literatury i trudno było mi przebrnąć przez jego opowiadania. Czułam się wtedy przygnieciona, obarczona postrzeganiem świata, którego ja nie potrafiłam za pomocą moich zmysłów wykreować. Człowiek na każdym etapie życia dorasta do nowych form literatury, z każdym rokiem przemielonych przez oczy liter wzbija się wyżej. Tym razem z Brunem po prostu ,,leciałam".

Dziś, mając za sobą dwa bardzo-rozsadzające-czaszkę-i-pojęcie-o-literaturze- lata filologii polskiej, a będąc na półmetku roku trzeciego, lektura szła błyskawicznie i doprowadziła do uwolnienia się z mojej psyche uczucia, które najbardziej uwielbiam podczas czytania: coś na kształt idealnej harmonii pisma z jaźnią czytającego, z jego poglądami. Ooo tak, poprzez czytanie zdecydowanie można dotknąć drugiej strony lustra! Zdaje mi się wtedy, że dotykam kosmosu, a w mej głowie następuje wielki wybuch. Oj, rzadko zdarza się taka ekstaza czytelnicza, rzadko.

Na stoliki nocnym leży sobie jeszcze Xsięga bałwochwalcza Imć Schulza, za którą również się wezmę.

Pozostając jeszcze w obszarze literatury: wczoraj skończyłam czytać ,,Akacje kwitną" lwowskiej pisarki żydowskiego pochodzenia, Debory Vogel.

Pisarstwo Debory (mało obszerne) jest mało znane. Nic dziwnego, nawet ja, jako studentka filologii polskiej, będąc bliżej różnych peryferyjnych klimatów, dopiero teraz się z nią zapoznałam.

Przyjaciółka Bruno Schulza (i niedoszła żona), muza Witkacego. W swojej karierze artystycznej podjęła trudną próbę pisania w język jidysz - chociaż jej rodzina uważała go za mało pociągającą gwarę.

Była prekursorką gatunku literackiego - montażu. Łączyła z sobą losy zbiorowości - bez uwzględniania jednostkowości - i absurdalne, niepasujące (z pozoru) do siebie elementy, przyrodę. Np. przemarsz armii koreluje z kwitnącymi kwiatami, a budowa stacji kolejowej jest polem do refleksji nt. ludzkiej duszy (metalowej, stalowej i tej z paper marche). Stanowczo odcinała się od surrealizmu (jej twórczość jeden z krytyków nazwął quasi-surrealizmem), opowiadając się po stronie konstruktywizmu. Fascynował ją geometryczny widok świata, bo w poziomach i pionach człowiek nie czuje się tak samotny.
Debora Vogel, zaginiony pastel St. I. Witkiewicza,
1929 lub 1930 r.

Trudno z początku było mi przebrnąć przez jej opowiastki. Ta buchająca, ożywcza przyroda i nagle... techniczne materiały. Smutna to książka, melancholia kapie z każdej strony. Sama autorka wybrała los samotniczy, czy to ze względu na wybór jidysz jako medium, czy poprzez odmowę w czasie wojny, aby przenieść się na aryjską stronę...

* * *
Z internetu wyłowiłam (kolejny dowód na to, że przypadki nie istnieją!) swoisty soundtrack do powyższych lektur. Proszę Państwa, oto The Cracow Klezmer Band i kompozycja z ich płyty Sanatorium under the sign of the Hourglass: >>klik<<. Przepyszne smyczki grają na nerwowych strunach, aż miło! W ogóle cała płyta utrzymana jest w tonie żydowskiego wykopu i dla miłośników muzyki klezmerskiej kompozycyje są niczym zapalenie świeczek nad menorą alias wisienką na torcie ;).

Badając rodzime podwórko, od niedawnego czasu katuję Kayah i jej płytę Transoriental Orchestra. 
Poprzez dwu-albumowy krążek badamy muzycznie wędrówki Żydów po Europie i Bliskim Wchodzie. Przyznam się, że Kayah kojarzę przede wszystkim z jej sztandarowych hitów- Prawy do lewego czy Supermena. No, i z duetu z Bregovicem, rzecz jasna. Na tej płycie, wydanej w ubiegłym roku, wokalistka wplątuje swój głos w tygiel językowy. Znajdziemy tutaj kompozycje tradycyjne, ale i nowe. Kaśka śpiewa w językach: ladino, jidysz, arabskim, hebrajskim, macedońskim, romskim i polskim.

Proszę samemu posmakować, gorąco zachęcam:






Pozdrawiam!

* * *


Teraz czytam: George Wells Wojna światów.

6 komentarzy:

  1. Ana! Niezbyt trudna ta zagadka. Kadr z "We dwoje". Całkiem mi się podobał.
    Lubie czytać Twoje recenzje. Podoba mi się Twój styl pisania i podziwiam że masz czas i chęci na prowadzenie bloga. Szkoda że nie ma już poczytelni. Ale jak się nie ma co się lubi... to się nie ma co się lubi.
    spróbuj tego http://www.youtube.com/watch?v=1UPlyQow2rI
    giett.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigel Keneddy! Byłam na nim na woodstocku, ale gniłam na obozowisku. A kadr pochodzi z ,,Bękartów wojny", tak więc pudło :-)

      Usuń
  2. Ja poproszę więcej muzycznych inspiracji! Chętnie przygarnę do mojej biblioteczki jakieś muzyczne 'nowości'!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. 26 year old Software Engineer IV Ernesto O'Hannigan, hailing from Picton enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Web surfing. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Jaguar E2A. blog tutaj

    OdpowiedzUsuń
  5. 44 yr old Account Coordinator Glennie Cameli, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like Parasite and Kitesurfing. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a Ferrari 250 LM. znajdz wiecej informacji

    OdpowiedzUsuń