piątek, 26 lipca 2013

Sława!

Aloha!

Siedzę sobie lekko wstawiona po winie, bo rodzinka się zwaliła i skrobię, chociaż powinnam sprzątać dom, aby na jutro wszystko było tip-top. Ale spokooojnie, jeszcze cały dzień.


Tytuł notki to okrzyk/ wezwanie/ odezwa Słowian, tudzież Sławian. Będąc pod wpływem Szukalskiego i jego Kraka, syna Ludoli napatoczyły się w zeszłą niedzielę (tj. 21.07.13) obchody 50-lecia istnienia rezerwatu archologicznego w Gieczu. Ze Środy to zaledwie jakieś 15 min drogi, więc wpadłam. Obejrzałam muzeum, porobiłam parę fotek zanim padł aparat, obejrzałam inscenizację oraz porozmawiałam ze snycerzem, od którego kupiłam pięknego Światowida. Było całkiem sympatycznie. Słowiańskie klimaty kręcą mnie od czasu festiwalu folkowego w Krotoszynie, który niestety upadł :(. A szkoda, bo to była fajna impreza z wieloma gwiazdami z całego świata, no i ZA DARMO. Nigdy nie zapomnę koncertu Gipsy.cz czy też Russkaji.


Foteczki z Giecza: (zdjęcie czwarte exlibris!)





A ja idą moje postępy odnośnie poprzedniej notki? Na lubimyczytać usunęłam zaledwie z 30 parę książek z biblioteczki, które chcę przeczytać. Cóż z tego, że nadal mam ich ponad 300? Ale przynajmniej ich liczba nie przekracza tych przeczytanych :p. Z półek uzbierałam stosik do odłożenia na miejski regał, załatwię to przy okazji. Postanowiłam też nie kupować nowych książek, póki nie przeczytam tych, które leżą odłogiem na półce (a zajmie mi to ze 100 lat...). Będę jedynie przygarniać z MiRKa.


Z filmwebem dałam sobie spokój, niech sobie te filmy, które chcę obejrzeć leżą odłogiem. Książki to istotniejsza sprawa.

Ciuchy... Zrobię dopiero przegląd, już wiem, że coś tam wystawię na szafie, wtedy zapodam linka, może komuś coś się spodoba, opchnę chociażby za darmo :).

Ale jest postęp! Przejrzałam skrzynki mailowe i niemal wszystko pousuwałam. Była kupa śmiechu - stare maile i inne pierdołki. Ech, wspomnienia.

Ale zrobiło się w mojej głowie jakby jaśniej, przejrzyściej. I to lubię.

Dziś nie mam czasu na jakiekolwiek głębsze przemyślenia, następna notka pewnie ukaże się po imprezie z fotkami :).




Na zakończenie chciałam podzielić się z Wami totalnie zakręconym serialem animowanym, który obecnie katuję (zaczynam drugi sezon). Nosi on nazwę Adventure Time! (Czas na przygodę!) i jest prześmieszny. Każdy odcinek trwa tylko nieco ponad 10 min, ale uzależnia oczywiście. Jeśli chcecie się pośmiać i odprężyć, to polecam serdecznie. I kto powiedział, że bajki są tylko dla dzieci?

Parę dialogów:

- Ja i moje wnętrze - najwięksi szpiedzy i krynica wiedzy! :D
- To jest chore, ale słodkie!
- Jeśli czegoś nie umiesz to pierwszy krok żeby zostać w tym mistrzem.

Specjalnie dla Was odcinek o Ricardio
Enjoy i pozdrawiam!


* * *
Teraz czytam: nadal Świetlicki, zmierzam do końca pierwszego tomu.

Mjuzik: Coldplay!

PS. Wkurza mnie to bawienie się z html'em na tym blogu. Trzeba będzie sobie poprzypominać znaczniki, damn.

2 komentarze:

  1. Słowianie! <3 (Taki trochę w sumie autozachwyt, kit z tym).

    Dobrze, że Coldplay, że ładne zdjęcia i że porządki. Ale jeszcze lepiej by było, gdyby nowy post zagościł na blogu.

    Tak nawiasem - do czego Ci potrzebne znaczniki html?

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak miło, kogo ja znalazłam ;)

    Pozdrawiam, ciotka z Jarocina

    OdpowiedzUsuń